Z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy człowiek musiał określić kierunek swojego rozwoju, a ściślej wcisnąć się w ramy jednej z dwóch odwiecznie antynomicznych grup. W końcu absolwent gimnazjum jest już w pełni ukształtowanym i wykształconym młodym człowiekiem, który pięknymi, jasnymi oczyma widzi na horyzoncie swój cel, i któremu dążenia do niego nie zmąci żadne zawirowanie losu, nieprawdaż? Dumy z uczęszczania do klasy menadżersko-informatycznej nie zakłócił nawet fakt, że w liceum byłem laureatem konkursu na opowiadanie i napisałem sztukę.

Cała dyskusja na temat "humanista czy ścisły?" jest oparta na stereotypach. Jeśli pozwolicie, nie zamierzam przełamywać tej tendencji. Nie będę udowadniać, że u podstaw humanizmu leży antropocentryzm i dążenie do mistrzostwa w każdej dziedzinie, a nie - jak się twierdzi - zdawanie rozszerzonej matury z języka polskiego. Po prostu trzymajmy się założenia, że każdy humanista to poeta, który nie potrafi dodawać w zakresie 10, a każdy umysł ścisły to Einstein - analfabeta. W ten sposób można podsumować argumenty zwolenników i przeciwników obowiązkowej matematyki na egzaminie dojrzałości oraz rodziców i nauczycieli, którzy wciskają swoim podopiecznym bzdury na temat biegunowości ścieżki edukacji.

Prawda jest taka, że większość z nas nie będzie ani poetami, ani Einsteinami. Niesieni dumą humaniści, patrzący z pogardą na geeków, pospołu z cwanymi inżynierami magistrami odprowadzającymi hujmanistów wzrokiem do pośredniaka, wszyscy skończą w średniej pracy nie mając w życiu żadnych zainteresowań. Nawet wtedy będą o sobie z przekonaniem mówić "jestem humanistą, jestem ścisły", nie zauważając, jak wyświechtane są te słowa i jak bezsensowne jest oddzielanie tych dwóch nurtów.

Uważam, że nauki ścisłe i przyrodnicze są lepsze od humanistycznych, ponieważ są bardziej praktyczne. Jednak żadna wzniosła idea jest niczym, jeśli nie można ubrać jej w słowa. Dlatego mój post jest zatytułowany tak, a nie inaczej.

Na zakończenie dwa luźno powiązane z tematem cytaty: pierwszy zasłyszany na niezawodnym F23, drugi natomiast mojego autorstwa.

Czym się różni ekonomia od astrologii? Z ekonomii można mieć magistra.

HR-owcy to darmozjady.