Przepisując mój tekst o autorytecie z bursianej gazetki natrafiłem na "Odloty z dyżurki". Czytelnikom spodziewających się treści pornograficznych już dziękuję, a pozostałym należy się króciutkie wyjaśnienie kontekstu sprawy.

Jednym z aspektów przebogatego w różnego typu "odloty" zamieszkiwania w internacie jest dyżurowanie. Każdy z wychowanków okresowo był zobowiązany do wysiedzenia dwóch godzin przy stoliku przed wejściem głównym i monitorowania sytuacji, w tym spisywania gości w specjalnym zeszycie. I tutaj zaczyna się właściwa treść:

08.03.2007. Dyżur pełni Łachim Leibrug.

Do dyrekcji przyszedł Pan. Potknął się na schodach, nie odpowiedział na "dzień dobry". Zabawił 30 sekund w bursie i wyszedł, nie pożegnawszy się. Cham albo niemowa.