Wzdęciom winni są Rosjanie.
Pod względem ilości głupot na sekundę reklamy leków ustępują bodajże tylko reklamom proszków do prania. Jednak nawet te drugie nigdy nie są spartolone.
Obejrzyjcie uważnie powyższy film od 14. sekundy. Tak, ten fragment z formułką "Przed użyciem..." i rozmytym obrazem w tle. Moje wprawne oko wyłapało zastosowanie trzech - przyznajmy uczciwie - amatorskich technik edycyjnych:
- cyfrowy zoom osiągnięty przez zastosowanie crop'u do środka ekranu - wygląda nienaturalnie i jest zbyt szybki;
- cyfrowe rozmycie obrazu zrobione czymś w rodzaju Gaussian Blur;
- zapętlenie filmu poprzez naprzemiennie odtwarzanie fragmentu do przodu i od tyłu - zobaczcie, jak w pewnym momencie głowy pasażerów "odbijają".
Szczególnie boli mnie zapętlenie w kontekście wyprodukowania i emisji filmu reklamowego. "Espumisan" lata w TV codziennie za grubą kasę. Mimo, że spot ma tylko 20 sekund, 1/6 jego objętości (aż 17%!) powstała na bazie sztucznego przedłużenia wideo. Płakać się chce.
Po zgłębieniu powyższego przypadku mam dla Was niespodziankę: to wszystko przez Ruskich! Okazuje się bowiem, że film został nakręcony w Moskwie (chwali się nim Baltic Casting Agency) i na jego bazie powstała polska wersja. W oryginalnej reklamie scenka w autobusie jest "ucięta" i kończy się całoekranową planszą. Zresztą porównajcie sami:
Kto zawinił? Czy Rosjanie, nie zapewniając dostatecznej ilości materiału, aby można było zrobić pełną wersję filmu, czy Polacy, którzy nieudolnie przedłużyli klip? Ja już wydałem werdykt.