Wystrzegajcie się ekraników!
Poniższy tekst będzie wiernym przedrukiem posta, którego opublikowałem na blogu theGabryśz w czasach, kiedy jeszcze wydawało mi się, że umiem pisać. Z perspektywy czasu uważam, że był to mój najciekawszy artykuł; co więcej nie chciałbym, żeby przepadł w archiwum, przeto po tym niepotrzebnym wstępie (chyba znowu wydaje mi się, że umiem pisać) zapraszam do lektury. Będzie co nieco o relacjach międzyludzkich.
Rozkład więzi społecznych to nic dobrego. Wydaje mi się, że zaczyna się on paradoksalnie tuż po zawiązaniu jakichś międzyludzkich więzi, niczym wymieranie komórek nerwowych jeszcze przed narodzeniem dziecka albo niczym... wyjadanie zawartości lodówki tuż po tym, jak mama wróci z uzupełniających ją zakupów.
Wyróżniam ogólnie dwa czynniki, które powodują rozkład więzi społecznych.
Za pierwsze zło uważam wszystkie urządzenia, które posiadają ekranik. Będę na ten stan rzeczy psioczył do końca życia mimo, że sam nie zachowuję się pod tym względem wzorowo. Poczyniłem zasmucającą obserwację, że atmosfera każdej, najfajniejszej wspólnej rozmowy lub zabawy pryska za wyciągnięciem komórki albo włączeniem komputera. Zintegrowana grupa rozbija się wtedy na mniejsze podgrupki (często jednoosobowe), które łączy jeno gapienie się w ekranik. Nawet ze wspólnego oglądania filmów przeważnie nic nie wynika. Siedzenie wspólnie(?) przez 2 godziny z cieknącą z otwartej buzi śliną, żeby podsumować obejrzany wspólnie film jednym zdaniem (a często jednym słowem; znacie to?) nijak ma się do wspólnego(!) siedzenia i oddawania się przez te 2 godziny fascynującej rozmowie albo zabawie.
Drugim czynnikiem wpływającym na rozwój (czyli ostatecznie: rozkład) więzi społecznych, jest według mnie czas. Jakość typowych (od razu zaznaczam, że zdarzają się wyjątki!) znajomości można przedstawić na poniższym wykresie:
Warto zapamiętać ten wykres, gdyż będę go na pewno wiele razy wykorzystywał, ponieważ jest to wykres bardzo uniwersalny.
Tym procesem też rządzi paradoks, ponieważ (tu znowu opieram się na własnych obserwacjach) im dłużej, im lepiej się znamy, tym nasze rozmowy i rozrywki stają się płytsze, tym chętniej i częściej pozwalamy sobie na chujowe traktowanie znajomych, tym mniej przyjemności przynosi nam przebywanie razem.
Mam nadzieję, że się mylę. To nawet bardzo prawdopodobne, ponieważ jestem w takim wieku, w którym większość myśli, wypowiedzi i działań nieuchronnie kieruje się w stronę chlania, seksu i filozofii "jebać" (która jest notabene bardzo pozytywną filozofią), a okoliczności życiowe (koniec liceum) sprzyjają rozluźnianiu znajomości. Tak więc...
...nie przejmujcie się tym, co tutaj napisałem, i kontynuujcie wyjadanie zawartości lodówki (albo wyjmujcie chleby, wędliny, jogurty i owoce jeszcze zanim w ogóle zostaną rozpakowane po przyniesieniu ze sklepu!). Ale wystrzegajcie się ekraników!