Gry MMO to nie gry!
Kochani, wsadźcie sobie w dupę definicje z Wikipedii.
Nie można o mnie powiedzieć, że mam ograniczoną świadomość pojęcia "gra". Grałem w planszówki ("ale mi wyczyn!"), szeroko pojęte gry komputerowe ("nuuda") a nawet w analogowe RPG (zatkało kakao?) i zawsze tym zabawom towarzyszyła intuicyjna, naturalna myśl, mówiąca:
Gra to coś, w co można WYGRAĆ.
W "grach" MMO nie dostrzegam tej cechy. Owszem, pewne ich elementy składowe, takie jak pojedynczy mecz, bitwa, quest można uznać za pełnoprawne gry, jednak są to tylko fragmenty, które składają się na całe "środowisko". Producentom MMO zwyczajnie nie opłaca się tworzyć gier, w których można wygrać. Model biznesowy jest zazwyczaj skonstruowany tak, aby dostarczać twórcom stałego, rosnącego przychodu zamiast pojedynczego "strzału". Gdyby można było przejść jakieś masowe RPG, kto kupowałby konta i przedmioty premium?
Być może to ciekawe z socjologicznego punktu widzenia, albowiem popularność i zasięg tego typu "gier", od "World of Warcraft" przez "Combat Armsa" aż po durnawe "Farmville" rośnie z biegiem czasu. Gdyby odrzeć MMO z wykreowanego świata, mechaniki, grafiki, aspektu współzawodnictwa z innymi graczami dojdziemy do wniosku, że wszystkie bez wyjątku polegają na mechanicznym powtarzaniu pewnych czynności tak, aby nieustannie rozbudowywać swoją jednostkę (bohatera, miasto, farmę). Pod tym względem MMO są nader podobne do prawdziwego życia. Jak mówi przysłowie:
Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej.
Z pewnością dzięki temu są takie wciągające. Jednak z drugiej strony kryje się niebezpieczeństwo, że dążenie do jak najwyższego w rankingu wyniku (co może być namiastką wygranej) będzie dla gracza źródłem frustracji. Frustracji, która z pewnością jest nieobca "zawodowym" graczom, ale która także udziela się czasami zwykłym ludziom (mój kolega opuścił kilka dni szkoły, ażeby jak najlepiej wykorzystać uruchomienie nowego universum w "OGame").
Być może we współczesnych czasach niektóre masowe morderstwa rzeczywiście są wywołane przez gry komputerowe. Ale nie takie zwyczajne, typu "Quake 3", w których odpalamy mapkę i urządzamy masakrę do 100 fragów, a raczej te, które wymagają ciągłego zbierania achievementów czy morderczego pilnowania K/D Ratio, w stylu "Quake Live".
Ja wygrałem w pewnym MMOFPS. Sprzedałem konto za trzycyfrową sumę.